Nie ma tego złego…

Dwa lata temu wylałam sobie na prawą rękę wrzący olej. Skończyło się na tym, że co dwa dni musiałam chodzić na zmianę opatrunku do przychodni.

Przy pierwszym opatrunku było oficjalnie i boleśnie, ale już przy trzecim radośnie.
Spotykałam się tam z kilkoma tymi samymi osobami. Witaliśmy się jak dobrzy znajomi, poszkodowani w tym samym czasie i połączeni cierpieniem. W miarę gojenia się ran wszyscy mieli coraz lepsze humory.
Wtedy to poznałam pana, który włożył dłoń do rozdrabniarki do patyków i uszkodził sobie opuszek palca, czy panią która rozkwasiła nogę o otwarte drzwiczki piekarnika. Najbliższe kontakty nawiązałam z emerytowaną pracownicą UJ. Pani doszła do wniosku, że powszechnie stosowany  do odpływu pod prysznicem Kret to za mało. Czyściocha, tak ją nazwałam w myślach,  zakupiła mocniejszy zajzajer, nalała do odpływu, nastąpił wybuch i uszkodził jej skórę pomiędzy palcami u nóg. Dużo opowiadała. Dowiedziałam się między innymi, że jest świeżo po  spektaklu 'Grechuta’ w teatrze 'Szczęście’. Jaka to była wspaniała wiadomość.  Kraków ma miejsce, gdzie wystawiane są sztuki, które nas nie zasmucą, a nawet pociągną za uszy do góry.

Czytaj dalej

Piórko

Piórko
Nie tak dawno moja koleżanka Piękna Ewa była zafascynowana piórkami.
Tak, piórkami.
Twierdziła, że znajduje je wszędzie koło siebie. Rzekomo miały świadczyć o obecności aniołów.
– Eee – pomyślałam. Przecież w Krakowie nietrudno o piórka. Mamy mnóstwo ptaków, nie tylko gołębi.
Muszę przyznać, że w duchu podśmiewałam się z Ewy.
Trwało to tylko dwa dni.

Bardzo rzadko proszę o cokolwiek Wyższe Sfery, ale ten dzień, Niedziela Wielkanocna, był wyjątkowy. Wyszłam z kościoła wzmocniona na duszy i szczęśliwa. I może dlatego rzuciłam w myślach prośbę do aniołów: Moi kochani, ja wiem, że jesteście. Proszę Was o jakiś znak. Chciałabym coś znaleźć…

Czytaj dalej

Barwy i zapachy

Kwiatkami zaraziłam się od sąsiada, ogrodnika i kolekcjonera. Właśnie u niego zobaczyłam po raz pierwszy przeróżne odmiany delikatnych irysów amerykańskich podobnych do ogromnych motyli o kwiatach fryzowanych, karbowanych i na dodatek z kontrastowymi bródkami.
Nie miałam śmiałości stale nachodzić go w ogrodzie, więc o zmierzchu kucałam przy ogrodzeniu i patrzyłam, patrzyłam patrzyłam… A potem śniło mi się, że idę pomiędzy łanami irysów, a one łaszą się do moich rąk…
To było około 35 lat temu i od tego czasu zbieram byliny, czyli kwiaty ogrodowe na wiele lat.
Przez mój ogród przewinęła się ogromna ilość gatunków i odmian. Im bardziej były egzotyczne, tym więcej czasu trzeba było poświęcić na ich oswojenie i rozmnożenie. Często, niestety, bez rezultatu.

Czytaj dalej