Ostrzeżenie przed epidemią

Była niedziela koło południa. Wyszła z kościoła po mszy św i jak zwykle ruszyła na spacer po mieście. Dzień był słoneczny, lekko mroźny, na ulicach mało ludzi.
Szła taka spokojna, radosna, wcale nie czuła swojego ciała a jej stan najlepiej oddałyby słowa piosenki: Oprócz błękitnego nieba nic mi dzisiaj nie potrzeba.
Zdziwiło ją jednak, że ludzie idący z przeciwka uśmiechają się do niej, a kiedy ktoś nieznajomy ukłonił się jej pomyślała, że coś jest nie w porządku z jej twarzą.
Przystanęła, wyciągnęła lusterko i sprawdziła.
Czytaj dalej


– Nie, nie jestem brudna.
Domyśliła się, że winowajcą był jej uśmiech. Nie czuła, że się uśmiecha. Był  mimowolny i pochodził  gdzieś z jej wnętrza. Niezamierzony, niewystudiowany, a gdyby ktoś w tamtej chwili kazał jej się przestać uśmiechać, nie dałaby rady.
I tak uknuła niecny plan.
Kiedy będzie czuła, że nadchodzi atak wewnętrznego uśmiechu, zostawi wszystkie zajęcia, będzie wychodziła na ulicę i zarażała przechodniów. Ma nadzieję, że będzie to początek prawdziwej epidemii.
A więc strzeżcie się!

8 komentarzy

Dodaj komentarz

Twój email nie zostanie opublikowany. pola wymagane*