Nie ma tego złego…

Dwa lata temu wylałam sobie na prawą rękę wrzący olej. Skończyło się na tym, że co dwa dni musiałam chodzić na zmianę opatrunku do przychodni.

Przy pierwszym opatrunku było oficjalnie i boleśnie, ale już przy trzecim radośnie.
Spotykałam się tam z kilkoma tymi samymi osobami. Witaliśmy się jak dobrzy znajomi, poszkodowani w tym samym czasie i połączeni cierpieniem. W miarę gojenia się ran wszyscy mieli coraz lepsze humory.
Wtedy to poznałam pana, który włożył dłoń do rozdrabniarki do patyków i uszkodził sobie opuszek palca, czy panią która rozkwasiła nogę o otwarte drzwiczki piekarnika. Najbliższe kontakty nawiązałam z emerytowaną pracownicą UJ. Pani doszła do wniosku, że powszechnie stosowany  do odpływu pod prysznicem Kret to za mało. Czyściocha, tak ją nazwałam w myślach,  zakupiła mocniejszy zajzajer, nalała do odpływu, nastąpił wybuch i uszkodził jej skórę pomiędzy palcami u nóg. Dużo opowiadała. Dowiedziałam się między innymi, że jest świeżo po  spektaklu 'Grechuta’ w teatrze 'Szczęście’. Jaka to była wspaniała wiadomość.  Kraków ma miejsce, gdzie wystawiane są sztuki, które nas nie zasmucą, a nawet pociągną za uszy do góry.

Czytaj dalej

Na korytarzu pod gabinetem pana chirurga było coraz przyjemniej. A i pan chirurg trafił się nam wyjątkowy, co powiedziałam mu na zakończenie terapii: 'Chciałabym, żeby wszyscy lekarze byli tacy jak pan’.
Aż szkoda się było rozstawać…

A co do mnie. Rękę uszkodziłam sobie w samym środku nasilenia prac ogrodowych. Nigdy, przenigdy nie zwolniłabym tempa z własnej woli.
Nic dziwnego, że musiały do akcji wkroczyć Wyższe Sfery, zawsze skore do pomocy. Tylko to mogło  zmusić mnie do zaprzestania gonitwy.
Wtedy uświadomiłam sobie, że Opatrzność obeszła się ze mną najłagodniej jak mogła.

Opuściłam przychodnię  po ostatniej wizycie i szłam  spokojnie ulicą, przegryzając czekoladki. Nigdzie nie musiałam się spieszyć, no bo co można zdziałać jedną ręką i to na dodatek lewą. Świeciło słońce, zielono, puściusieńko.
Mogę przecież wszystkiego doglądać, wreszcie cieszyć się  kolejno rozkwitającymi kwiatkami, bo wcześniej w ferworze pracy zdarzało się, że przeoczyłam zwłaszcza te najmniejsze, takie jak np. przylaszczki, fiołki, ułudki.
Wypełniła mnie ogromna wdzięczność i szczęście.

Jedna odpowiedź

Dodaj komentarz

Twój email nie zostanie opublikowany. pola wymagane*