Prośba

Jest dopiero połowa lutego, a ja nie mogę spokojnie spać pod śniegiem i drżę ze strachu, kiedy uświadomię sobie, co mnie za chwilę czeka.
Do naszej doliny zaczną ściągać tłumy turystów i to w takiej ilości, że żaden z nich chociażby chciał się wywrócić nie da rady, bo natrafi na sąsiada.

Przyjeżdżają, aby podziwiać całe łany moich liliowych rodaków, z woli dobrego Pana Boga zasiedlających zbocza gór wokół doliny. Wiadomo że wtedy, gdy osiągamy swoje największe piękno, w czasie kwitnienia. Wtedy wypuszczamy z ziemi jasnofioletowe kielichy z pomarańczowymi pylnikami. Ach, cóż to jest za widok!
Bajkowy albo rajski, jak kto woli.
Z dala od szlaków moi krewniacy przynajmniej mają cicho i są bezpieczni.
Ja niestety mieszkam blisko schroniska, gdzie na okrągło jest mnóstwo ludzi. Takich jak ja nieszczęśników ma chronić wstążka zawieszona pomiędzy patykami oznaczająca teren, gdzie ludzie nie powinni wchodzić.

Rok temu spotkało nas nieszczęście.

Czytaj dalej

Wielgachne babsko z łatwością zrzuciło wstążkę i wtargnęło na nasz teren. Nagle runęła na mnie góra mięsa, a zanim straciłem przytomność, usłyszałem jeszcze : 'A może mam się położyć do zdjęcia?’
Ten potwór za jednym zamachem zniszczył mnie i moje dzieci, które tak pięknie się zapowiadały, chociaż ich kwiatki były jeszcze malutkie. W ubiegłym roku nie wydaliśmy nasion. W ziemi zostały nasze cebulki, ale musi upłynąć sporo czasu, żebyśmy mogli zakwitnąć.

Człowiek lub zwierzę da znać, kiedy doznaje krzywdy, a co z nami?
Jesteśmy tu na ziemi po to, by uprzyjemniać wam życie.
Dlatego moi kochani zwracajcie uwagę tym bestiom bez wyobraźni, które niszczą przyrodę.
Nie bójcie się, nie bądźcie obojętni.
Pamiętajcie, że dobro zawsze wraca.
Pomóżcie nam! O to was proszę, błagam, a nawet zaklinam!!!

Wasz krokus z Doliny Chochołowskiej z rodziną

3 komentarze

Dodaj komentarz

Twój email nie zostanie opublikowany. pola wymagane*