Jeżeli chcesz zobaczyć Boga, spójrz na kwiat. To zdanie usłyszałam niedawno, a może i nie, bo jedno i drugie kocham, odkąd pamiętam.
Patrzymy na kwiaty, jedne kochamy, inne lubimy i rzadko przychodzi nam do głowy, że kwiat, podobnie jak jajko, to sedno życia. Najpierw mamy kwiat a potem nasiona. W nieopisanym pięknie kwiatu widzę geniusz Pana Boga.
Często kiedy patrzę na te cuda, ogarnia mnie uniesienie i pojawia się myśl, że to nie przypadek je stworzył, że ktoś musi za tym stać.
Patrzymy na kwiaty, jedne kochamy, inne lubimy i rzadko przychodzi nam do głowy, że kwiat, podobnie jak jajko, to sedno życia. Najpierw mamy kwiat a potem nasiona. W nieopisanym pięknie kwiatu widzę geniusz Pana Boga.
Często kiedy patrzę na te cuda, ogarnia mnie uniesienie i pojawia się myśl, że to nie przypadek je stworzył, że ktoś musi za tym stać.
Jako kilkuletnie dziecko rozpływałam się z zachwytu nad urodą kwiatów w ogrodzie babci. Kucałam przy różowych różach i podziwiałam ich delikatne płatki pokryte kropelkami rosy, które utrzymywały się do południa. Podobnie było z pachnącą maciejką, otwierającą kwiatki dopiero wieczorem i z nasturcją.
Nasturcję odkryłam na nowo parę lat temu i odtąd króluje w moim ogrodzie. Jej kwiaty to kapturki z długimi ostrogami. Mają żywe, ostre kolory: pomarańczowy, żółty, czerwony. Sieję ją dosłownie wszędzie: przed domem, za domem, koło domu.Uwielbiam jej kwiatki z ostrogami, obfite tarczowate liście, ale również i zapach i smak, bo niestety nieraz mam dylemat: podziwiać czy zjeść…
Drżę o jej los na jesieni, modląc się w duchu, żeby przymrozki omijały ją jak najdłużej. W tym roku zostałam wysłuchana, bo do końca listopada mogłam jeszcze rozdawać bukieciki.