Mieszkam już tyle lat w Krakowie i dziwię się, że coraz bardziej kocham to miasto. Myślę, że nigdy mi nie spowszednieje. A kiedy idę na Wawel, jestem w siódmym niebie.
Lubię spacerować zwłaszcza po dziedzińcu, rozpościerającym się zaraz koło Katedry Wawelskiej.
Jego większą część zajmuje ogromny trawnik, nad którym wczesną wiosną pojawiają się chmury białych i różowych kwitnących magnolii.
Trawnik z dwóch stron otaczają długie rabaty kwiatowe. Umiejętnie skomponowane i świetnie pielęgnowane wzbudzają powszechny zachwyt. Również i mój, a na roślinach to ja się znam.
Jak by nie było Wawel to wizytówka Polski. Tu wszystko powinno być piękne.
Na rabatach najwięcej miejsca zajmują byliny, czyli rośliny wieloletnie. Pomiędzy nie dosadzane są rośliny jednoroczne kwitnące bez przerwy przez cały sezon.
Najpiękniej jednak rabata ta wygląda wczesną wiosną. Wtedy zakwitają posadzone grupkami narcyze, oszałamiająco pachnące hiacynty i tulipany.
Ach, te tulipany…
Posadzone grupkami w przeróżnych kolorach: białe, czerwone, żółte, fioletowe i łaciate… Kolorowe plamy są widoczne z daleka. Mają grube łodygi, grube pokryte woskowym nalotem liście i okazałe kwiaty. Wyglądają solidnie, ale to tylko pozory. Są niezwykle kruche i delikatne. Może je uszkodzić byle dotknięcie.
Wiadomo że przez Wawel przetaczają się tabuny turystów a w dobie manii fotografowania również kwiaty narażone są na zniszczenie . Nie mogę na to patrzeć obojętnie, bo przecież człowiek albo zwierzę da znać jeżeli ktoś wyrządza mu krzywdę, a kto stanie w obronie roślinki?
Przypominam sobie takie zdarzenie:
Przy ,mojej’ rabacie zauważyłam mężczyznę i kobietę : opaleni, odżywieni, eleganccy. Rozmawiali po rosyjsku. Mężczyzna robił zdjęcia roślinom i w tym celu wszedł na krawężnik okalający rabatę. Jako, że krawężnik był półokrągły zaczął się kiwać do przodu i do tyłu aż w końcu stracił równowagę i jego stopa spadła na kwitnące tulipany.
Moją ostatnią świadomą myślą było, aby zwrócić mu spokojnie uwagę po rosyjsku. Gdzie tam! Krew mi uderzyła do głowy i zaczęłam coś wykrzykiwać, ale po polsku. Owszem, był grzeczny, szybko wycofał się z podeptanych kwiatów i zaczął mnie przepraszać.
Często wracam myślami do tego zdarzenia, bo wcale nie jestem dumna z tej awantury. A może choć trochę usprawiedliwia mnie myśl przewodnia całego zdarzenia: Nie będzie mi rusek niszczył tulipanów na Wawelu!!!
Jeśli podobał ci się ten tekst zapraszam Cię do odwiedzenia kategorii ogród klikalny link, w którym znajdziesz inne teksty w podobnym stylu.
Zachęcam Cię również do przeczytania, historii mojej koleżanki.