Pani Jadzia to prawdziwa dama. Zawsze, ale to zawsze zadbana, schludnie ubrana, stosownie do okoliczności.
Ona jest taka że chce się ja pogłaskać określa ją moja córka.
Może to z powodu moherowych sweterków, które pani Jadzia nosi z upodobaniem?
W jej domu panuje niezwykły porządek i oczywiście czystość. Królują pastelowe kolory. Widać zamiłowanie do sztuki, bo na ścianach zawieszonych jest sporo obrazów i kilimów.
Najbardziej godne podziwu są szerokie schody wewnątrz domu wyłożone tureckimi dywanami.
Jak w domu tak i w ogrodzie. Nieduży, ale urządzony z ogromnym smakiem. Uprawiany od niepamiętnych czasów – prawdziwe dzieło sztuki.
Zawsze wydawało mi się, że pani Jadzia doskonale zna wymagania roślin. Wie, że rośliny to żywe, mądre istoty i nie wolno im dokuczać. Po posadzeniu trzeba dać im święty spokój. Zbyt wiele troski też nie jest wskazane. Pewne jest też że lawendy nie posadzi w cieniu, a funkii na słońcu. Wszystkie rośliny są cudownie ułożone wokół, zawsze przyciętego, trawnika i czule pielęgnowane.
U pani Jadzi zawsze coś kwitnie, bo pomiędzy kępy bylin dosadza rośliny jednoroczne. Muszą rosnąć tam, gdzie chce pani Jadzia. Żadnej samowolki, żadnych samosiejek, żadnego przypadku.
Jednak okazuje się że nawet taki mój niedościgniony wzór, jak pani Jadzia, może czegoś nie wiedzieć. Podczas ostatniego spotkania zaskoczyła mnie
Pani Elu, proszę spojrzeć na tą żurawkę, którą od pani dostałam. Już trzeci raz w tym roku ją przesadzam, a ona wcale nie chce rosnąć…
Przyjemnie sie czyta Twoje opowiadania Marysiu . Dziekuje 🙂