Poparzona ręka

Wylałam sobie na rękę wrzący olej. Akurat w środku ogrodowego sezonu, to znaczy kiedy mam najwięcej pracy. Gdybym od razu doceniła powagę sytuacji, wszystko byłoby w porządku. Ja jednak na tę poparzoną rękę założyłam dwie pary rękawic i poszłam wyrywać chwasty. Nic dziwnego, że napuchła, zrobiła się fioletowa i zaczęła bardzo boleć.
Nie było wyjścia, trzeba było jechać do lekarza. W taksówce ból się nasilił. Nie wiedziałam, co z nią zrobić, gdzie ją położyć. Ręka strasznie bolała.
Całe szczęście, że przypomniały mi się słowa mojej przyjaciółki Jagody o cierpieniu Pana Jezusa, które podobno się nie skończyło.
Jak dziś pamiętam, że położyłam prawą, poparzoną rękę na prawym kolanie, zamknęłam oczy i zagłębiłam się w sobie.  W myślach powiedziałam :

 

Czytaj dalej


– Panie Jezu, jeżeli moje cierpienie mogłoby ulżyć Twojemu, to ofiarowuję Ci je…
Tylko tyle, o nic nie prosiłam.
Ręka od razu przestała mnie boleć i nie bolała do końca leczenia, jedynie ciągnęła, kiedy się goiła. A zagoiła się szybko i dzisiaj, a minął rok, po oparzeniu nie ma żadnego śladu.

3 komentarze

Dodaj komentarz

Twój email nie zostanie opublikowany. pola wymagane*