Pisanie ikon

Na kursie pisania ikon znalazłam się dzięki siostrze zakonnej Gabrysi. Spotkałam ją pewnego późnoletniego dnia u przyjaciółki na wsi i dowiedziałam się, że wybiera się na kurs do jezuitów. Drzemały we mnie ciągotki do malowania, więc szybko podjęłam decyzję i też się zapisałam. Trafiłam tam zupełnie zielona i wtedy nie myślałam o teologii ikon.

Na pierwszych zajęciach przeżyłam deja vu. Miałam wrażenie, że dobrze znam pracownię, brata prowadzącego i koleżankę Violę. Zawsze czułam się tam jak u siebie, chociaż na samym początku popadłam w przerażenie, bo nie miałam pojęcia o malowaniu!
Pomógł mi wtedy zięć malarz. Poświęcił mi sporo czasu, wszystko cierpliwie tłumaczył i pokazywał. Po paru godzinach doszłam do wniosku, że malowanie nie jest takie skomplikowane. Później okazało się nawet, że osoby bez doświadczenia łatwiej wchodzą w tajniki pisania ikon, bo nie mają żadnych przyzwyczajeń.

Na pierwszy ogień poszła ikona Pantokrator, czyli Jezus Chrystus władca i sędzia Wszechświata. Kopiowaliśmy wizerunek na deskę i zaczęliśmy malowanie.  Najpierw w pracowni, a kończyliśmy w domu. Przy malowaniu w łagodnej, życzliwej atmosferze mogliśmy nawet półgłosem rozmawiać.
W grupie było nas około 30 osób, ale okazało się, że nie było dwóch prac do siebie podobnych. Nie do wiary, ale każda była inna.

Razem z pisaniem ikon zaczęły się rozważania o ich głębi.

Czytaj dalej

Najważniejsze jest chyba wyjaśnienie, dlaczego mówimy pisanie, a nie malowanie. Dlatego, że do malowania angażujemy serce, a pisanie jest czymś wyższym, bo angażuje i serce, i umysł. Poza tym napisaną ikonę możemy odczytać. Tu wszystko ma swoje znaczenie: kolory, atrybuty, każdy gest, ułożenie rąk. Ikona kiedyś była ewangelią w kolorach dla prostego, niepiśmiennego ludu.

Następne ikony sama szkicowałam, nie kopiowałam. Przy drugiej ikonie zatrzymałam się najdłużej. To była Matka Boska z dzieciątkiem.  Zaczynałam po obiedzie i w myślach przyrzekałam sobie, że pracuję tylko do dziennika, potem kąpiel i spać. Ale gdzie tam, przytomniałam dopiero bladym świtem. Trwało to trzy tygodnie bez przerwy.
Wtedy całkowicie już weszłam w przestrzeń ikony, piękno ikon przemówiło do mnie. Czas przestawał istnieć. Podczas pracy czułam uniesienie, zachwyt, po prostu szczęście.

Ikony pisaliśmy temperą jajeczną, starą techniką dającą niezwykłe efekty kolorystyczne, ale też bardzo pracochłonną. Na deskę nanosi się cienkie smugi tempery zwane laserunkiem. Ktoś wprawiony każde miejsce na ikonie musi pokryć 50 razy. Ja nie byłam wprawiona, więc malowałam i malowałam…a córka komentowała:
– Mamuś, przecież to będzie płaskorzeźba, a nie malowidło. Właśnie tej ikony nie zabezpieczyłam na czas i po kilku latach zorientowałam się, że zaczęły być widoczne ubytki farby, a złocenia zaczęły się pokrywać pleśnią. Pobiegłam po radę do brata prowadzącego, a on powiedział:
– Wie pani, ile się trzeba namęczyć, żeby postarzyć ikonę? Pani ma już gotową

Ukończyłam trzy stopnie pisania ikon, a napisałam pięć sztuk. To wszystko w czasie jednej zimy, a zakończyło się uroczystym poświęceniem naszych dzieł. Wszystko, co dotyczyło pisania ikon było piękne: pisanie, rozważania, wspólne modlitwy, poświęcenie…Cóż, dzieła mają wartość nieprzemijającą, kiedy zakorzenione są w pięknie nieprzemijającym.

Wiosną okazało się, że jestem zmęczona, nie wypoczęłam. Z trudem zbierałam się do pracy w ogrodzie, a zarabiać musiałam. Niestety nigdy więcej nie wróciłam do pisania ikon, bo bałam się, że znów całkowicie mną zawładną. Jednak jestem bardzo wdzięczna Opatrzności, że tak pokierowała moim życiem.

Z tego okresu pozostały we mnie pewne przekonania:
– ikona to największy skarb chrześcijaństwa, to okno wieczności otwarte na teraźniejszość
– człowiek jest sam ikoną Boga -stworzony na jego obraz i podobieństwo, a obcowanie z boskością zmienia jego wnętrze.
– ikona przekazuje najważniejsze, najprostsze wartości: kochać, nie wynosić się nad innych.
– pisanie ikon jest modlitwą

Minęło już ładnych parę lat od czasu kiedy pisałam ikony, ale wystarczy, że zaczynam wspominać ten okres i w moim sercu pojawia się słodycz. To coś więcej niż szczęście. Słodycz rozlewa się po całym ciele i napełnia mnie pewnością, że pisanie ikon to najpiękniejsze zajęcie na świecie.

Dodaj komentarz

Twój email nie zostanie opublikowany. pola wymagane*