Jej Piękny

Zdarzyło się to pod koniec czerwca tego roku. Ewa, przebywająca u przyjaciółki Hani na wsi, poczuła, że nastało lato. Wiejskie zapachy, śpiew ptaków, dzika roślinność – wszystko to sprawiło jej ogromną radość.

Drewniana chatka Hani znajduje się już na wsi, ale blisko uroczego miasteczka. Nad rzeką Rabą, w ciepłe letnie wieczory z muzyką na żywo można tam potańczyć na świeżym powietrzu. Przychodzą i starzy, i młodzi, i dzieci, czasem szwendają się psy. Panuje wakacyjna, beztroska atmosfera.

Ewa i Hania wybrały się tam pewnym późnym popołudniem. Przygrywający zespół był całkiem dobry, na deskach parkietu sporo młodzieży, pijanych brak. Nie trzeba było mieć partnera, co od razu wykorzystała Hania, odważna istota. Z Ewą było gorzej. Przez całą pandemię nie tańczyła i musiała się oswoić, żeby móc ruszyć w ślady przyjaciółki. Oparła się o balustradę okalającą podest i obserwowała zabawę. Na głowie miała kapelusz, a na nosie ciemne okulary.

Wśród tańczących jej uwagę przykuł pewien mężczyzna. Chłopak. Nie za wysoki, nie za niski, ani chudy, ani gruby, taki w sam raz. Czarne, kręcone włosy, bose stopy. Szczery, rozbawiony uśmiech, który nie znikał z jego twarzy. I zęby! Równe, białe, cudowne! Nie mogła od niego oderwać wzroku. Przecież to było uosobienie jej marzeń! Większość wieczoru przesiedziała przy stoliku. Dopiero kiedy zapowiedziano koniec zabawy, ruszyła do tańca. Stanęła w kącie i zaczęła podrygiwać. Wtedy stał się cud.
Czytaj dalej
Natychmiast się pojawił. Jej Piękny. Rozłożył ręce i zagarnął ją do tańca, a ona, zachwycona, padła w jego ramiona. Nie mogła w to uwierzyć! Tak na oko dzieliła ich przepaść pokoleniowa, niestety przemawiająca na jej niekorzyść.

– Ja też lubię kapelusze – powiedział.

On przyziemnie, a jej dusza nastolatki śpiewała! Serce wypełnił zachwyt i szczęście. Miała wrażenie, że za chwilę ją rozerwie. Musiała mu to powiedzieć i zrobiła to głośno i wyraźnie:
– Czy ty wiesz, jaki jesteś piękny?

Sama się zdziwiła swoim słowom, bo nigdy nie prawiła mężczyznom komplementów.
Przetańczyli parę kawałków. Był bardzo delikatny, nie szarpał, nie ciągnął, prowadził doskonale. Zupełnie inaczej niż tubylcy. Pięknie pachniał. Głośna muzyka nie pozwalała rozmawiać. Na zakończenie pocałował ją w rękę i stwierdził:

– Lubię kobiety, które mają swój styl.

I zniknął. Momentalnie. Rozejrzała się, ale po Pięknym i jego znajomych nie było śladu.
A chciała mu jeszcze powiedzieć, że nie miała żadnych zakusów względem jego osoby, że patrzyła na niego jak na dzieło sztuki…

Przez parę dni rozmyślała o tym zdarzeniu i zaczęło jej się coś majaczyć, że ten chłopak z tańców kogoś jej przypomina. Czyżby to był on, na praktykach po pierwszym roku studiów? W Gaiku-Brzezowej koło Przemyśla? Grupa z Lublina, z którą przyjechał mieszkała w tym samym pegeerze. Bardzo jej się podobał, ale znajomość szybko się zakończyła, pewnie z powodu odległości. Drugi raz zobaczyła go w Lichtensteinie. Kuzynka z Belgii zabrała ją tam na jednodniową wycieczkę. Pamięta, jakby to było dzisiaj. Jesienny, słoneczny dzień. Piękny miał plecak na ramionach, szedł z rozwianą grzywą taki lekki, szczęśliwy, uśmiechnięty, cały świat do niego należał. Miała ochotę wszystko zostawić i biec za nim. Ale
cóż, przy boku miała trzyletnią córeczkę…

Ewa sporo się naczytała o światach równoległych i w końcu doszła do wniosku, że sprawa jest prosta. Był to najwyraźniej przybysz z innego, lepszego świata. Prawdopodobnie jestem w procesie wzrastania, ale jeszcze tam nie pasuję – rozważała uspokojona.
Pewnie pokazuje mi się co parę lat, żeby przypomnieć, że jest, że czeka. A przepaść pokoleniowa? To pewnie drobiazg dla reżysera naszych spotkań.


Jeśli podobał ci się ten tekst zapraszam Cię do odwiedzenia kategorii z przymróżeniem oka klikalny link, w którym znajdziesz inne teksty w podobnym stylu.

Sprawdź również inną moją historię klikalny link

 

5 komentarzy

Dodaj komentarz

Twój email nie zostanie opublikowany. pola wymagane*