Mieszkanie moich sąsiadek

Moje sąsiadki fascynowały mnie, odkąd zamieszkały za wspólnym płotem. U mnie jest obsadzony każdy centymetr ogrodu, a one przez te parę lat stopniowo pozbywały się większości drzew. Wiedziałam, że drzewa są stare i że trzeba to zrobić, ale wywoływało to we mnie pewien niepokój. Mogę powiedzieć, że mi się to nie podobało. Jednak któregoś dnia skulona przy plewieniu koło ogrodzenia wpatrywałam się w trawnik otaczający ich dom i poczułam ogromny spokój płynący z takiego ogrodu.
Tego samego spodziewałam się po ich domu. I rzeczywiście! Pośród białych ścian wszędzie panuje porządek. Nie ma tam żadnych niepotrzebnych sprzętów, w pokojach czyste firaneczki na czystych oknach. Pachnie świeżością. Proste łóżka, krzesła, szafki przy łóżkach, dużo książek, na ścianach krzyże – wszystko skromne. Nic nadzwyczajnego, ale z pomieszczeń podobnie jak z ogrodu bije spokój.
Czytaj dalej

Moje sąsiadki nie mają nic z tego, co my uważamy za niezbędne do szczęścia. Nie mają rodzin, dzieci, mężów, fatałaszków i mnóstwa innych przedmiotów, a pomimo to widać, że są szczęśliwe, życzliwe, radosne.
A jeżeli któraś się uśmiecha, czuję, że rozjaśnia się cały świat.

 

Dodaj komentarz

Twój email nie zostanie opublikowany. pola wymagane*