Eugeniusz to jasnowidz i uzdrawiacz, z którego porad korzystałam przed laty. Pracował wtedy w przychodni i miał sporo pacjentów. Pomagał mi w rozterkach emocjonalnych i kiedy stwierdził, że mój stan się poprawia zaproponował mi, żebym wybrała się na inną planetę. Oczywiście mentalnie.
Nie byłam skłonna tego robić, bo mam na ten temat wyrobione zdanie. Bo po cóż odkrywać nowe, jeżeli na ziemi tak dużo jest do zrobienia…wojny, głód, wyzysk, nietolerancja – najpierw to trzeba opanować, a dopiero potem pomyśleć o podbojach kosmosu.
Kiedyś jednak obudziłam się wcześnie rano i przypomniałam sobie co sugerował Eugeniusz. Byłam w znakomitym nastroju i postanowiłam spełnić jego zalecenia.
Zamknęłam oczy i zaczęłam się wznosić do góry. Mijałam kolejne chmurki aż do miejsca, gdzie na obłoczku zauważyłam starszego gościa z długą brodą.
Mój Kraków
Chyba już mogę się nazywać krakowianką… Wprawdzie nie rodowitą, ale przyjezdną, ale przecież mieszkam tu tyle lat…
Pierwszy raz zwiedzałam Kraków z mamą jako przedszkolak. Oczywiście byłyśmy też na Wawelu gdzie bardzo beczałam, kiedy dowiedziałam się, że nie mogę tam zostać na zawsze.
W Krakowie zamieszkałam na dobre dopiero kiedy zaczęłam studiować. Lokum miałam niezwykłe. Blisko centrum, bo przy ulicy Kapucyńskiej. Było to mieszkanie córki znanej persony na przełomie XIX i XX w: ordynariusza szpitala św Łazarza . Było piękne, rozległe, zapełnione antykami i obrazami przyjaciół domu Jacka Malczewskiego i Józefa Mehoffera. Wprawdzie ściany od lat nie były odświeżane i musiałyśmy palić w piecu, ale mnie atmosfera tego mieszkania bardzo odpowiadała. Taka jakby ze 'Sklepów cynamonowych’ Bruno Schultza.
Tam wszystko było antyczne, z duszą. Czułam się tak jakbym przeniosła się do innej epoki i myślę, że przez pryzmat tego mieszkania patrzyłam i nadal patrzę na Kraków.
W tamtym okresie najbardziej zachwycałam się Rynkiem Głównym, a najpiękniej wyglądał o 4 rano. Często go przemierzałam o tej porze, bo tak wcześnie miałam pociąg do rodziny. Ten spokój, przestrzeń, a często lśnienie po myciu płyty Rynku oczarowały mnie i ciągle tam wracałam.