Ja to mam szczęście

Zdarzenie to miało miejsce w czasach głębokiej komuny. Młodszemu pokoleniu trudno chyba sobie wyobrazić pustki w sklepach, ale rzeczywiście tak było, czyli nic nie było.
Zbliżała się studniówka i należało się do niej przygotować, czyli modnie ubrać. Miałam kochających rodziców, więc wyposażona w odpowiednie finanse, udałam się na zakupy do stolicy, oddalonej od mojego rodzinnego miasta o 100 km.

Jechałam autobusem. Usadowiłam się na samym końcu, zrobiłam porządek w portfelu, a potem, jak to ja, rozmarzyłam się, wyobrażając sobie, jakie to cuda za chwilę nabędę .
W tamtych czasach zakupy były proste, bo szło się do komisów na Nowym Świecie albo na bazar Różyckiego.

Czytaj dalej

Wysiadłam z autobusu w centrum i z rozkoszą ruszyłam na szmaciane polowanie. Wybrałam już białą efektowną bluzkę i wtedy okazało się, że nie mam portfela.
Byłam rozpieszczona i przekonana o tym, że niezaradna. A jednak sobie poradziłam. Odnalazłam autobus na drugim końcu miasta(a komórek nie było!), odnalazłam kierowcę . Kierowca oddał mi mój portfel z całą zawartością, a na dodatek chciał się ze mną umówić. Najwidoczniej podszedł do sprawy poważnie i żeby być wiarygodnym przedstawił się: – Pani pozwoli, Marek Szatan jestem.

Jedna odpowiedź

Dodaj komentarz

Twój email nie zostanie opublikowany. pola wymagane*