Było niedzielne popołudnie. Skwar niemiłosierny. Siedziałam na przystanku tramwajowym naprzeciwko kina Wanda. Na ulicy nikogusieńko.
Ani samochodów, ani ludzi zajętych niedzielnym obiadem.
Nagle usłyszałam gdzieś z góry głos:
– Proszę pani, jaki dzisiaj dzień?
Spojrzałam do góry i zobaczyłam, że w prawym rogu zadaszenia brakuje szyby i w tej luce ukazała się mocno kudłata głowa.
– Niedziela – powiedziałam.
– Aha, dziękuję – odpowiedziała głowa.
Był to bezdomny, który, co za chwilę zobaczyłam, biwakował na trawniku.
To spotkanie dało mi do myślenia:
– Czy był to człowiek wykluczony czy szczęśliwy – zastanawiałam się.
Swietne pytanie! Samo zycie!