Poszukiwane są 2 młode kobiety, które w środę o godz.17 pojawiły się na dziedzińcu wawelskim. Nie bacząc na zwyczaje tam panujące wtargnęły na trawnik w pobliżu kwitnących magnolii. Następnie wyciągnęły z toreb jedna flet, a druga skrzypce.
I zagrały.
Popłynęły niewyobrażalnie cudowne dźwięki. Szybko wokół nich zgromadził się tłum turystów. Utwór nie był podobny do czegokolwiek co ktokolwiek kiedykolwiek słyszał. Rozanielał, uszczęśliwiał i obezwładniał.
Zebrani stali w bezruchu i słuchali…
Co niektórzy ronili łzy, a pewna starsza pani, jak się potem okazało historyk sztuki, dostała spazmów. Ogarnęło ich nieopisane poczucie zachwytu i miłości.
Pojawili się również strażnicy porządku, aby rozpędzić zbiegowisko i zwrócić uwagę intruzkom. Niestety, kiedy przybliżyli się do tłumu, tak samo zamarli z zachwytu i nie byli w stanie wyrzucić wirtuozek z trawnika.
Koncert nie trwał długo. Zachwyceni słuchacze entuzjastycznie oklaskiwali artystki.
Dziewczyny jednak znikły. Bez śladu. Wywołało to ogromne zdumienie, ale dokładne poszukiwania pozostały bez rezultatu.
Dlatego podajemy ich rysopisy:
1. blondynka, to ta, która grała na skrzypcach, trudno określić wiek osoby dostarczającej tak niezwykłych przeżyć, oczy niebieskie, wzrost średni, ujmująco się uśmiecha.
2. brunetka, grała na flecie, wiek jak wyżej, oczy zielone, wzrost wysoki, czarująca postać i szaty, którymi była spowita.
Istnieje podejrzenie, że obserwatorzy zetknęli się z dwoma aniołami, bo takie historie mają miejsce coraz częściej. Jeżeli tak było ubolewamy nad faktem, że tak szybko opuściły trawnik na Wawelu. Mogłyby przecież jeździć z koncertami do krajów ogarniętych wojnami, grać przed najbardziej krwiożerczymi tyranami. Jesteśmy przekonani, że ich nieziemska twórczość i osobista aura wpłynęłyby na polepszenie sytuacji nawet w skali światowej.
Dlatego uprasza się, że jeżeli ktokolwiek cokolwiek wie na temat tych dwóch kobiet, proszony jest o natychmiastowy kontakt z Ministerstwem do Spraw Anielskich. Telefon czynny całą dobę.