O ojczyźnie…
Dopiero pół roku temu pierwszy raz usłyszałam piosenkę Marka Grechuty 'Ojczyzna’.
Dawno już nic tak głęboko nie poruszyło mojej duszy. Płynęły wzniosłe, piękne, głębokie słowa…
Na początku wszystko mi się zgadzało, bo tak samo jak On kocham Kraków i Polskę nad życie. Potem było niestety gorzej, bo zaczął wspominać największych ludzi pióra: Mickiewicza, Sienkiewicza, Krasickiego…
I wtedy poczułam się niekomfortowo. Mam już tak zwane swoje lata. Przecież nie starczy mi czasu, żeby uzupełnić braki w wykształceniu. Wprawdzie ukończyłam najlepsze liceum w Polsce, ale kiedy to było?
Potem studia techniczne, dzieci, zarabianie…
Biłam się z myślami, ale jak zawsze Wyższe Sfery pospieszyły mi z pomocą.
Następnego ranka obudziłam się bardzo wcześnie, a niepokój mnie nie opuszczał. W głowie usłyszałam głos :
– Pierwsza z brzegu.
– O co chodzi ? – pomyślałam
Szybko zorientowałam się, że chodzi o tych kilka książek leżących na szafce koło łóżka.
Pierwszą z brzegu była ’ Mądrość Króla Salomona’. Pierwszy tekst „Marność nad marnościami” nie napawał optymizmem. Szybko przebiegłam go wzrokiem i zatrzymałam się na zakończeniu:
'Bo gdzie dużo mądrości, tam dużo smutku, a gdzie więcej wiedzy, tam więcej cierpienia.’
Wygląda na to, że dotarło do mnie to, co miało dotrzeć i najważniejsze: to co byłam w stanie pojąć. Powrócił spokój ducha.
I cóż?
Miłość Ojczyzny niejedno ma imię.