Było niedzielne popołudnie. Skwar niemiłosierny. Siedziałam na przystanku tramwajowym naprzeciwko kina Wanda. Na ulicy nikogusieńko.
Ani samochodów, ani ludzi zajętych niedzielnym obiadem.
Nagle usłyszałam gdzieś z góry głos:
– Proszę pani, jaki dzisiaj dzień?
Spojrzałam do góry i zobaczyłam, że w prawym rogu zadaszenia brakuje szyby i w tej luce ukazała się mocno kudłata głowa.