Już trzy lata zapuszczam korzenie w ogrodzie Elżbiety. Rosnę w najcieplejszym miejscu, bo gospodyni dba o mnie i dobrze wie co lubię. Posadziła mnie przed domem i zawsze kiedy przechodzi omiata mnie wzrokiem i uśmiecha się. Wiem, że to do mnie.
Podobno moi kuzyni w Polsce nie osiągają znacznych rozmiarów i nie wydają nasion.
Ale nie ja! Mam już dwa metry wysokości i rok w rok staram się owocować. To dla niej. Nie jest już młoda, a ja chcę, żebyśmy mogli jak najdłużej cieszyć się swoją obecnością.
Chociaż wolę spokój, ciszę i kontemplację sprawia mi przyjemność sposób, w jaki Ela mnie przedstawia:
– To moja najukochańsza roślina: niepokalanek, inaczej Pieprz mnisi. Moja miłość od pierwszego wejrzenia. Popatrz, jaki jest piękny! A jaki zapach! Słodki, świeży, delikatnie ziołowy. Jego nasiona
mają niesamowite właściwości. Podobno mnisi w średniowieczu właśnie dzięki nim zdołali przetrwać okresy głodu. Jest też przyjacielem wszystkich kobiet, bo nie tylko poprawia stan zdrowia, ale i urodę.
Znany jest od zawsze! Ponoć bogini Hera urodziła się pod niepokalankiem, a z czasem obwołano go rośliną świętą.
Po tych słowach z miłością mnie dotyka, głaszcze.
To samo robią zaproszeni goście, a ja takich poufałości nie lubię! Co innego Ela, ale taki pierwszy lepszy… Zdarza się, że któryś z nich oberwie liść, rozciera w palcach i wącha. Ciekawe, czy byłby zadowolony, gdyby ktoś wyrywał mu włosy z głowy.
Niestety te wszystkie zachwyty słyszą dwie zazdrośnice. Hortensje bukietowe. Rosną tu od lat i są doprawdy ogromne.
Często komentują: