Łodyżka konwalii

To był piękny majowy czas. Pogoda słoneczna, ciepła, przyjazna. Najważniejsze jednak dla niej było to, że jednocześnie kwitły i bzy, i konwalie. Kochała wszystkie kwiaty, ale być może te najbardziej i dlatego wybrała się do ogrodu botanicznego.
Lekko frunęła po alejkach, ciesząc się wiosennymi świeżymi zapachami. Kiedy dopadła do krzewów bzu, przyciągała całe kiście do twarzy i wąchała, wąchała, przymykając oczy z rozkoszy. Napełniała się tym zapachem na cały rok.

Zbliżało się południe. Upał się nasilał i pewnie z tego powodu ogród opustoszał. Ruszyła do wyjścia, wybierając ocienione alejki.
Po obu stronach jednej z nich rozpościerały się łany konwalii. Soczyście zielone liście  wyrastały jedne koło drugich, a między nimi masa łodyżek z białymi dzwoneczkami. Było tak gorąco, że nie miała siły, aby pochylić się i wąchać.
W tej chwili nie znała piękniejszego zapachu i dlatego pomyślała:
-Jak dobrze byłoby mieć je w ręce… Może by narwać. Nikogo nie ma w pobliżu…
Zaraz jednak pojawiła się następna myśl:
-Nie, przecież gdzie tylko mogę bronię przyrody.
Tak też zrobiła czyli nie zrobiła.

Czytaj dalej

 

No i jak mogłem pozostać obojętny wobec tak szlachetnej postawy?
Rzuciłem na ścieżkę pod jej nogi jedną tylko łodyżkę konwalii. Ona oczywiście od razu ją zauważyła, podniosła ucieszona tak, jakby znalazła największy skarb.
Wąchała ją przez cała drogę do domu. Potem zasuszyła.
Wszystko to szczera prawda, zaręczam wam
Ja, jej osobisty Anioł Stróż.

5 komentarzy

Dodaj komentarz

Twój email nie zostanie opublikowany. pola wymagane*