Zakochała się. U niej to nic nadzwyczajnego, bo zakochana była prawie zawsze.
Pierwszy raz w wieku przedszkolnym, co ostatnio przypomniała jej nieco starsza kuzynka Tereska. Jej wybrankiem był rudy Stefanek, a miłość została ukoronowana ślubem. Podobno był nawet welon i przyjęcie weselne.
Później z niewielkimi przerwami zakochana była przez cały okres pobierania nauk. W czwartej klasie szkoły podstawowej razem z przyjaciółką pałały uczuciem do tego samego chłopaka o nazwisku Arczewski. O dziwo, nie przeszkadzało im to zupełnie i obie stojąc na balkonie drugiego piętra wyśpiewywały przebój Marino Mariniego pt ,Nie płacz kiedy odjadę’, a brzmiało to tak: