Na świat przyszła pewnej ciepłej sierpniowej nocy ładnych parę lat temu. Chrzest otrzymała w tym samym kościele, co znany malarz Jacek Malczewski, czym często się chwali. Dzieciństwo wspomina jako beztroskie i radosne, chociaż w rodzinie się nie przelewało.
Do najlepszego liceum w Polsce poszła z czysto prozaicznych względów. Nie dlatego, że osiągała dobre wyniki w nauce, ale dlatego, że znajdowało się najbliżej jej domu. Do orłów naukowych nie należała i liceum było dla niej źródłem stresu. Na dodatek, zamiast się uczyć, wolała spotkania ze swoją paczką, która organizowała prywatki, wycieczki, sylwestry… Wszyscy świetnie się bawili w swoim gronie, ale przynajmniej w jej wypadku cierpiała na tym nauka.
Mama patrzyła na to krzywym okiem, a ona marzyła skrycie, żeby wreszcie wyrwać się z domu. Wtedy nie zdawała sobie sprawy, że był to najpiękniejszy okres w jej życiu.
Jak na skrzydłach pofrunęła na studia. Nie byle gdzie, bo do samego Krakowa. Jednak skrzydła szybko jej opadły. Tęskniła za Radomiem, za rodziną i przyjaciółmi. Nie pasowała do ludzi z roku. Pamięta takie zdarzenie: