Lucynka

Moja ukochana kuzynka Jaremka od wielu lat mieszka w Hiszpanii. Zawsze trzymałyśmy się razem, ale dopiero teraz mamy okazję naprawdę się poznać. A to dzięki długim i częstym rozmowom przez Internet.

Nie tak dawno uraczyła mnie taką oto opowieścią ze swojego dzieciństwa:
W jej domu nigdy się nie przelewało. Mama pracowała, tata pracował, a pieniędzy nieraz nie starczało do pierwszego. Ona i jej brat byli typowymi dziećmi z kluczem na szyi.

Jaremka chodziła wtedy do podstawówki. Droga do szkoły zabierała jej dwadzieścia minut spacerkiem. Lubiła te spacerki, bo musiała przechodzić koło sklepu z zabawkami. Był taki duży. A na równie dużej wystawie same cuda! Zdarzało się, że z powodu zapatrzenia spóźniała się do szkoły.
Któregoś dnia na wystawie sklepowej przybył kolejny okaz: lalka.
Ale jaka!!! Niezbyt duża, mięciutka, z grubymi warkoczami. No i najważniejsze: była to śpiąca lalka. Tak to się wtedy mówiło, jeżeli oczy lalki się zamykały. Ubrana była w falbaniastą, haftowaną sukienkę, białe skarpetki i skórzane buciki.
Trzeba jeszcze dodać, że przypominała jej kuzynkę Elżunię, czyli mnie.
Jaremka zakochała się w niej od pierwszego wejrzenia.
Cóż z tego! Wiedziała, że nigdy jej nie będzie miała…Jak wiadomo, w domu się nie przelewało…

Czytaj dalej

Twarda sztuka

– Zosiu, Zosiu, chodź tu zaraz. Zobacz jak ta pani pięknie wygląda, a ma skończone dziewięćdziesiąt jeden lat.

Tak pani Krysia niedawno była witana przy rejestracji w przychodni. Lekarz zareagował podobnie, bo kiedy ją zobaczył, zamiast skupić się na chorobie rozmarzył się:
– Gdybym ja tak wyglądał w pani wieku…

Pani Krysia to twarda sztuka. Ma wyrobione zdanie na każdy temat i lubi krytykować. Kiedy jej tłumaczę, że każdy ma jakieś swoje fioły, ona rezolutnie odpowiada:
– Ja nie, ja mam same bratki.

Jest niezwykle żywotną osobą. Cały czas ma coś do zrobienia i w domu, i w ogrodzie. Jesienią tego roku weszła na jabłonkę, bo nie mieściło jej się w głowie, że owoce mogą się zmarnować. Nie byłam obecna przy tym wydarzeniu i nie wiem, kto jej pomógł zejść. Czy Marysia, która robi zakupy, czy Basia albo Tadzio pomagający jej w ogrodzie. Bo pani Krysia ze wszystkimi się przyjaźni, do każdego zagada, podzieli się czym może.

No cóż, nawet taka niezła, silna maszyna kiedyś wysiądzie. Właśnie teraz, w czasie zarazy musiała mieć zmieniony rozrusznik w sercu. Początkowo przekładano termin, co wywoływało we mnie pewien niepokój.
Gdzież miałam szukać pociechy jak nie u Pana Boga. Tak mu tłumaczyłam:

Czytaj dalej

Piórko

Piórko
Nie tak dawno moja koleżanka Piękna Ewa była zafascynowana piórkami.
Tak, piórkami.
Twierdziła, że znajduje je wszędzie koło siebie. Rzekomo miały świadczyć o obecności aniołów.
– Eee – pomyślałam. Przecież w Krakowie nietrudno o piórka. Mamy mnóstwo ptaków, nie tylko gołębi.
Muszę przyznać, że w duchu podśmiewałam się z Ewy.
Trwało to tylko dwa dni.

Bardzo rzadko proszę o cokolwiek Wyższe Sfery, ale ten dzień, Niedziela Wielkanocna, był wyjątkowy. Wyszłam z kościoła wzmocniona na duszy i szczęśliwa. I może dlatego rzuciłam w myślach prośbę do aniołów: Moi kochani, ja wiem, że jesteście. Proszę Was o jakiś znak. Chciałabym coś znaleźć…

Czytaj dalej

Szczęśliwy człowiek

Zastanawiałam się ostatnio nad tym, w jaki sposób ludzie poprawiają sobie nastrój. Zapytani o to znajomi odpowiadali standardowo: idę do kina, do teatru, na tańce, czytam książkę. Nieco oryginalniej wypadła pani Irenka:  Pozrzędzę sobie i od razu mi lepiej.
Najlepszy był jednak mój wieloletni kolega Adaś: Ja zawsze mam dobry humor.

W pierwszej chwili spojrzałam na niego zdziwiona, ale już za moment dotarło do mnie, że to prawda.
Adaś wygląda znakomicie. Jest szczupły, opalony i oczywiście uśmiechnięty. Dużo mu zawdzięczam. Pamiętam nasze pierwsze spotkanie na targu. Sprzedawał roślinki rozłożone na stole. Ubrany był w garnitur. Z kieszonki wystawał mu długopis. Najwyraźniej zawstydzone oczy spuszczone. Typowy intelektualista.
Jeżeli on może sprzedawać na targu, to ja też – pomyślałam.

 

 

Czytaj dalej