Brylanty

moi znajomiNie na darmo moi znajomi nadali swojej córce nietuzinkowe imię – Rozalinda. Być może przeczuwali, że będzie to istota niezwykła…

Rozalinda przez całe życie bujała w obłokach, ale też nie musiała się martwić o byt, bo i rodzice, i mąż byli ludźmi zamożnymi. W jej charakterze wybijała się jedna cecha: wybitna wyobraźnia. Miała też zamiłowanie do antyków. Często chodziła na pchle targi i miała już tych antyków w domu całkiem sporo. Lampy, dywany, meble… W końcu nie było miejsca na następne egzemplarze i musiała poprzestać na nieco mniejszym kalibrze, ale nadal nic jej tak nie poprawiało humoru jak nowy nabytek.

Tamtej niedzieli padał deszcz, a Rozalinda miała regularną chandrę. Na pchlim targu szybko wypatrzyła starszą Ukrainkę sprzedającą biżuterię. Wybór świecidełek był ogromny, więc Rozalinda spędziła na zakupach ze dwie godziny. Nie były to drogie przedmioty, chociaż jeden odznaczał się i wyglądem, i ceną: broszka w kształcie nutki. Mocno błyszczące przezroczyste kamienie były osadzone w złotawym metalu.

Sprzedająca zapakowała wszystkie zakupione przedmioty do czarnego woreczka, wypisz wymaluj jak z filmu o Jamesie Bondzie. Woreczek służył do przechowywania brylantów. Rozalinda wydała trochę pieniędzy, ale osiągnęła cel – radosna powróciła do domu.

Czytaj dalej, moi znajomi