Szła lekko brzegiem morza, niewielkie fale muskały jej stopy, a zachodząca tarcza słońca podświetlała postać.
Jasnoniebieska bluzka, biała długa i zwiewna spódnica, granatowa chusteczka na głowie.
Zamarłem. Czekałem na nią od dawna.
Jednak to co zobaczyłem przekroczyło moje marzenia…
A ja siedziałem na plaży i jak zwykle tworzyłem z tego co akurat miałem pod ręką, teraz z mokrego piasku.
Rzeźba mojej wymarzonej dziewczyny była prawie gotowa. Prawie, ale daleko jej było do oryginału, który właśnie nadchodził.
W głowie kołatała mi myśl: – Nie przechodź obojętnie, zatrzymaj się sama, bo nie wyduszę ani słowa…
I stało się!
Nie poszła dalej, tylko przysiadła na piasku i zaczęła mi pomagać. Bez jednego wypowiedzianego słowa. Słowa nie były potrzebne, a ona przecież i tak mnie usłyszała.
Kiedy to sobie uświadomiłem oczy mi zwilgotniały. Spojrzałem w jej równie wilgotne oczy i utopiłem się w nich.
Właśnie wtedy mój świat połączył się z jej światem i powstał nasz świat.
Po latach wiem, że nie zamieniłbym go na żaden inny.