Serduszka

Pamiętam pewien czarowny wieczór w Międzyzdrojach. Schyłek lata, rozbrajające ciepło, a przy boku przystojny mężczyzna. Szliśmy nadbrzeżną promenadą w kierunku mola. Było już całkiem ciemno kiedy nagle znaleźliśmy się w białej chmurze. W powietrzu fruwało mnóstwo białych puszków. Rozmowa była zajmująca, dlatego nie zastanawiałam się co to za puszki. Zresztą chmurka nie była duża, wyszliśmy z niej szybko.
W pokoju okazało się, że jeden z nich przyczepił się do mojej spódnicy. Był maleńki, a w zasadzie były to dwa maciupkie  piórka. Każde lekko wygięte i złączone w jednym punkcie.
Takie kruche, delikatne, ale elastyczne.
Nigdy nie gardzę znalezionymi rzeczami,  nawet niedorzecznymi, jak na przykład jednym kolczykiem z cyrkonią. Traktuję je jak dar niebios.

Tak było i tym razem. Piórka pojechały w wygodnym, wyłożonym watą pudełeczku do mojego domu i stanęły na toaletce. Zauważyłam, że kiedy wygięłam je do dołu tworzyły serce. Zaglądałam do nich niekiedy.  Potem przyzwyczaiłam się i dałam im spokój. Aż tu kiedyś patrzę, a wieczko pudełka się uniosło. Byłam niezwykle zdziwiona, bo znalazłam tam nie jedną parę piórek, ale dużo więcej. Namnażały się szybko. Zastanawiałam się, o co chodzi…
I nagle mnie olśniło!

Czytaj dalej