Zdenek

Przyjeżdża do Polski z Czech. Sprzedaje na targu staroci przeróżne drobiazgi: talerzyki, kubki, wazony, kasetki. Zdenek – bo tak ma na imię – z wyglądu przypomina bezdomnego: szopa siwiejących włosów, niechlujne ubranie, przykurzone dłonie z długimi pazurami. Jednak widać, że jest lubiany przez targową społeczność.

To była niedziela. Tłumy ludzi przewalały się po alejkach w poszukiwaniu skarbów.
Przed jego stoiskiem przykucnęła kobieta. Niepozorna, niemłoda, przeciętna. Chwyciła kilka kubeczków naraz. I wtedy spojrzał na nią, a jego twarz wyrażała zachwyt.
Trzymała swoje znaleziska. Biło od niej światło, twarz stała się nieziemsko piękna. Zdenek patrzył porażony tą światłością, równie zachwycony jak ona. Nie kubeczkami jednak, ale nią.

Czytaj dalej